Gramatyka IRL: Jak Alex Berger pisze swoją drogę dookoła świata
Opublikowany: 2019-07-26Kiedy Alex Berger miał jedenaście lat, rodzice zabrali go i jego ośmioletniego brata ze szkoły w Arizonie, aby wybrać się w rodzinną podróż po Europie. Przygoda trwała prawie rok i pozwoliła zapoznać przyszłej blogerce podróżniczej z szerokim światem. Jak wspomina, było to „wczesne zetknięcie się z innymi sposobami, w jakie ludzie żyją, mówią, myślą i zachowują się”.
Od tego momentu jego zainteresowanie tylko wzrosło. „Wszystko, co od tego czasu zrobiłem, zrodziło się z ciekawości w komunikacji międzykulturowej” – mówi.
Dziś, ponad dwie dekady po tej europejskiej odysei, Berger pozostaje w ruchu. Publikuje swoje artykuły na temat podróży i technologii na swoim blogu VirtualWayfarer, a mieszka w Kopenhadze. To dobre życie dla kogoś, kto uwielbia doświadczać nowych rzeczy i dzielić się nimi z czytelnikami. Jednak odnalezienie – i udoskonalenie – jego pisarskiego głosu było odrębną podróżą.
Od fantazji do rzeczywistości
Urodzony w Kolorado i wychowany w Arizonie Berger dorastał w domu, w którym ceniono kreatywne uczenie się. W latach 70. jego ojciec podróżował do dwudziestu dwóch różnych krajów, aby w ramach doktoratu studiować systemy szkolne na całym świecie. rozprawę doktorską z pedagogiki – wędrówkę, którą Berger nazywa „spektakularną i głęboko inspirującą”. Razem jego rodzice założyli Crow Canyon Archaeological Center, „żywą klasę”, w której uczy się historii rdzennych Amerykanów.
Rodzice wychowawcy wysłali syna do szkoły Montessori, która kieruje się teorią, że każde dziecko ma własną ścieżkę rozwoju. Berger twierdzi, że metoda ta zapewnia doskonałą, praktyczną edukację i „inspiruje wielu wspaniałych pisarzy”.
Ale jego mechanika pisania musiała dogonić miłość do długich i skomplikowanych książek, zwłaszcza powieści fantasy. Podczas swojej europejskiej podróży Bergerowie przeczytali nawet wspólnie całą rodzinę trylogię„Władca Pierścieni”JRR Tolkiena. „Całe budowanie świata, słownictwo, opis – to wszystko miało ogromny wpływ” – mówi Berger.
Większość jego wczesnych tekstów powstała w interfejsie gier. Jako nastolatek Berger lubił gry online dla wielu graczy, które wymagają szybkiej i spójnej komunikacji. „Piszę niezwykle szybko” – mówi. „Dokładność była mniejszym priorytetem. Czasami pisanie wyprzedzało moje myśli”. To sprawiło, że docenił wsparcie wbudowanych w produkt modułów sprawdzania pisowni i innych narzędzi technicznych — pozwoliły mu skupić się na samych myślach.
Wkrótce po tym, jak Berger uzyskał tytuł licencjata z komunikacji na Uniwersytecie Stanowym w Arizonie, postanowił zacząć dzielić się swoimi przemyśleniami w bardziej oficjalnym charakterze. Pracując na pełny etat jako analityk i marketer, uruchomił VirtualWayfarer, który początkowo skupiał się na teorii e-learningu, zagadnieniach związanych z miejscem pracy i przemyśleniami na temat technologii.
Kilka miesięcy później zdecydował się wybrać w podróż po Europie – tym razem solo – i pomyślał, że zamiast pisać masowe e-maile, będzie zamieszczał posty na temat swoich podróży. VirtualWayfarer odrodził się jako dziennik podróży.
Berger szybko poczuł potrzebę trwalszej zmiany scenerii i tempa, więc zdecydował się wykorzenić i podążać za swoim mistrzem. Po poszukiwaniach znalazł szkołę w Kopenhadze, gdzie zawsze chciał mieszkać. Z myślą, że wyjedzie po ukończeniu dwuletnich studiów, przeniósł się do Danii.
Do blogosfery
W ciągu ośmiu lat od przybycia do Kopenhagi Berger nauczył się kilku rzeczy. Po pierwsze: nie wraca do Arizony.
Kolejna: komunikacja międzykulturowa wymaga badań. Mimo że VirtualWayfarer stał się jednym z najpoczytniejszych anglojęzycznych blogów podróżniczych na świecie, nazwa „nie jest dobra dla globalnego zasięgu: w i v są bardzo trudne w dużych obszarach Europy”.
Berger zaczął używać gramatyki, gdy blog naprawdę się rozwinął. Możliwość korzystania z rozszerzenia w przeglądarce w podróży była „super przydatna”. Przyznaje, że jest „winny, jak większość ludzi, starego/jego odwrócenia” i zaczął doceniać „drugą parę oczu” na swoim blogu i w postach w mediach społecznościowych. „Gramatyka pomogła mi wyłapać niektóre złe nawyki, na nowo ukształtować się i dojrzeć jako pisarz” – mówi.
Napotkał także nowe trudności w pisaniu i trudno mu było uniknąć używania, jak to nazywa, „słów podpory”. „W przypadku treści podróżniczych” – mówi – „pierwsze pięć postów jest naprawdę łatwych. Ale od tego momentu zaczyna się robić naprawdę trudno — ponieważ wylądowałeś w kolejnym „niesamowitym”, „niesamowitym”, „pięknym” „spektakularnym” miejscu i jesz kolejne „wspaniałe”, „pyszne” i „soczyste” danie. Bardzo szybko zdajesz sobie sprawę, że Twój wybór słów jest ograniczony, niezależnie od tego, jak bardzo przesadzisz.
Zatem bycie pisarzem podróżniczym nie staje się łatwiejsze, im częściej to robisz? Niekoniecznie – mówi Berger. „Trudniej jest opowiadać podobne historie, nie brzmiąc tak, jakbyś powtarzał w kółko to samo. W pewnym momencie zaczynasz zdawać sobie sprawę, że możesz niemal skopiować i wkleić opis miejsca, po prostu zamieniając nazwę. Wyzwaniem staje się nie tylko znalezienie synonimów i alternatywnych sformułowań, ale także dojrzałość w pisaniu i uzyskanie bardziej szczegółowego, bardziej opisowego: „pociągnięcia pędzlem”.
Nowa pewność, nowe platformy
W końcu Bergerowi udało się profesjonalizować usługę VirtualWayfarer, ale zarabianie na blogu „nie zapewniło wszystkiego, czego oczekiwałem”. Zajmowanie się własną sprzedażą i marketingiem, a także poleganie na dochodach z bloga, miało wpływ na jego pisanie. Ciągłe podróżowanie szkodziło jego związkom. Wrócił więc do marketingu i podjął pracę w agencji reklamy cyfrowej w Kopenhadze.
Wirtualny Wayfarer kontynuował. Ale Berger był także gotowy na nowe, większe wyzwanie – książkę.
Szukając pomysłów, zaczął czytać swoje posty urodzinowe, w których zbadał, jak to nazywa, „trzy wielkie elementy życia: biznes, relacje i kulturę”. Posty te odbiły się echem wśród jego czytelników i dały mu „okazję do porozmawiania z młodszym sobą — do przetworzenia tego, czego się uczyłem”. Zaczął kompilować, poprawiać i budować rękopis.
Trzymając się spójnego harmonogramu, Berger ukończył wersję roboczą kilka miesięcy później. Następnie użył Grammarly Premium do wychwytywania błędów, ale także do przeciwstawienia się swoim skłonnościom do pisania. „Używam dużo głosu biernego” – mówi. „Może moje życie byłoby lepsze bez tego, ale często mi się to podoba”. Niezależnie od tego, czy przyjął sugestię, czy zachował oryginalne sformułowanie, proces przeglądu kontroli Grammarly „bardzo pomógł w zidentyfikowaniu tendencji i przynajmniej zadaniu sobie pytania: «Czy naprawdę to chcesz zrobić?»”.
Funkcja wyszukiwania plagiatów Grammarly pomogła mu zobaczyć, kiedy zmienił przeznaczenie własnych treści. I to rozwiało jego obawy, że przypadkowo przedstawił pomysł, który przeczytał gdzie indziej, jako myśl oryginalną. „Klasyczny dylemat ciężkiego czytelnika” – nazywa. „Możliwość podwójnego sprawdzenia była naprawdę miła”.
W listopadzie 2017 roku, zaledwie kilka miesięcy po rozpoczęciu pracy nad rękopisem – i przy niewielkiej pomocy rodziców w redagowaniu – Berger samodzielnie opublikowałksiążkę Praktyczna ciekawość: Przewodnik po życiu, miłości i podróżach. Stał się bestsellerem w wielu kategoriach na Amazon.
Od tego czasu równoważy VirtualWayfarer z pracą marketingową i stara się zachować świeżość swojego angielskiego, mieszkając w Danii. Mówi, że gramatyka pomaga mu zachować spójność podczas przechodzenia z trybu do trybu – od pracy do podróży, od prezentacji marketingowej do wpisu na blogu, zawsze w ruchu. „Wymagają różnych mózgów” – mówi. "Prawidłowy?"
Przeczytaj serię „In Real Life” magazynu Grammarly:
Jak Jeanette Stock wzmacnia społeczność technologiczną LGBTQIA+
Jak Matt Halfhill sprawił, że miło było o kopnięciach pisać
Jak teksty Zaina Ismaila pomagają mu coś zmienić
Jak Ann Handley pomaga każdemu pisać