Zabij perfekcjonizm tą jedną praktyką
Opublikowany: 2018-02-02Może wydawać się niemożliwe, aby wiedzieć, od czego zacząć pisać.
Możemy zostać sparaliżowani strachem, martwiąc się, że nasze słowa obrażą lub znudzą czytelników, albo, co gorsza, że nigdy nie będziemy mieli żadnych czytelników.
Jeśli w to wskoczymy, możemy szybko wpaść w nos we wszystkie komplikacje związane z pisaniem historii, uwikłane w fabułę, rozwój postaci i znaczniki dialogowe. Albo wyszukiwarka Google może utopić nas w pisaniu porad, nagle wpędzając nas w kryzys tożsamości — kim jesteśmy, dlaczego piszemy? Jesteśmy plotkami czy spodniami? Jak w ogóle możemy poznać różnicę? *chowa się pod biurkiem*
To nie tylko problem dla początkujących.
Historia pisarza-perfekcjonisty
Pomimo tego, że od ponad dekady jestem publikowanym pisarzem literatury faktu, kiedy chciałem zająć się pisaniem beletrystyki, nie miałem pojęcia, od czego i jak zacząć.
Dla mnie jako planisty sensowne było rozpoczęcie od zarysu. Zacząłem tam, ale wkrótce ugrzęzłem w perfekcjonizmie, próbując przemyśleć całą historię, zanim zacząłem ją pisać. Historia urwała się z piskiem opon.
Słyszałem, że wiele historii jest prowadzonych przez postacie, cokolwiek to znaczy, więc stworzyłem postać; szorstki, szczeciniasty kowboj, oparty o stodołę, z papierosem tlącym się między jego grubymi palcami. Na nieszczęście dla niego, to była cała głębia, jaką mogłem mu dać bez kontekstu opowieści. Wiele lat później, kiedy o nim myślę, nadal tam stał, paląc tego samego papierosa, odizolowany i samotny, bez spisku, w którym mógłby żyć. Biedny facet.
Moje samotne wysiłki nic nie dały, więc czytam. I zbadane. Słuchałem podcastów i oglądałem filmy. (Fantazyjny sposób perfekcjonisty na zwlekanie.) W zawirowaniu informacji uderzył kryzys tożsamości. Kim byłem? Dlaczego chciałem pisać fikcję? Czy ta umiejętność była wrodzona, czy też mogłem się jej nauczyć?
Dość szybko przekonałem się, że pisanie beletrystyki jest dla mnie zbyt skomplikowane.
Rady, które zmieniły moje pisanie
W końcu zaprosiłam koleżankę na kawę i błagałam o radę. Jest zapaloną autorką fikcji, która wydaje co najmniej jedną książkę rocznie i ma na swoim koncie trzydzieści tytułów, więc wiedziałem, że ma doskonały wgląd.
„Jak mam to zrobić?” Spytałem się jej. „Jak stworzyć historię?” Pochyliłem się, pragnąc klucza do mojego sukcesu w pisaniu beletrystyki.
Wzruszyła ramionami. „Po prostu to napisz”. Powiedziała to rzeczowo, jakby to było tak oczywiste. Dla mnie to było oczywiście złe. To właśnie próbowałem zrobić, ale to nie działało.
„Po prostu to napisz? Nie mogę tego zrobić. Potrzebuję planu.
– Nie, nie wiesz. Większość historii zaczynam bez planu. Kiedy piszę, pojawia się historia”.
"Co?! To jest szalone!"
Znowu wzruszyła ramionami. „Możesz skończyć na pisaniu wielu bzdur, ale jeśli będziesz kontynuować, znajdziesz dobre rzeczy”.
Nie kupiłem tego, ale niech rada się przesiąknie. Pisanie było zbyt trudnym zadaniem, by ryzykować „pisanie bzdur”. Nie mogłem się do tego zmusić.

Następnie w książce Outlining Your Novel KM Weiland zaproponował dwa słowa, które zmieniły moje życie: „Co jeśli?” Zdałem sobie sprawę, że znalezienie odpowiedzi wymagałoby wielu ślepych zaułków. Musiałbym zanotować wiele marnych pomysłów i okropnych wątków, zanim wymyślę najlepszy. Musiałbym przepuścić te niekompletne, embrionalne, nigdy nieujawnione światło dzienne pomysły na papier.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że rada mojego przyjaciela była prawdziwa. Musiałbym „po prostu to napisać”.
Tego ranka usiadłem, żeby napisać opowiadanie. Wszystko. To nie miało znaczenia. Chciałem to po prostu nadrobić na miejscu. Uznałem, że nawet jeśli to bzdura, to przynajmniej stępi perfekcjonizm, który mnie powstrzymywał.
Zainspirowany obrazem napisałem jedną linijkę. Potem kolejny. Ciągle dodawałem jeden po drugim, nie wiedząc nic o tym, kto był w historii ani dlaczego. Było to wyzwalające ćwiczenie „po prostu pisać”. Rezultatem była przeciętna historia, która miała rozsądną fabułę i częściowo inspirujące zakończenie.
3 lekcje o perfekcjonizmie od pisarza, który „właśnie napisał”
Doświadczenie nauczyło mnie trzech rzeczy:
1. Udzielenie sobie pozwolenia na pisanie totalnego gówna ucisza perfekcjonizm
Perfekcjonizm niekoniecznie jest zły. W zdrowym stanie może napędzać nas do osiągania celów i w efekcie odczuwać głębokie poczucie satysfakcji. Jednak w swoim niezdrowym stanie może nas zmrozić strachem lub okaleczyć samokrytycyzmem. To jest wersja, od której musimy się uwolnić.
Zaczyna się od pozwolenia sobie na niedoskonałość — na pisanie bzdur.
Mając to pozwolenie na stałe, staje się decyzją o przeprowadzeniu eksperymentu, którego wyniki nie definiują nas ani naszych możliwości.
Ta jedna, wysoce skuteczna, mało ryzykowna decyzja może wytyczyć skuteczną drogę przez perfekcjonizm. Z pewnością zrobił dla mnie.
2. Pozwolenie na pisanie bzdur odblokowuje kreatywność
Kreatywność to ostrożne, delikatne stworzenie. Ukrywa się przed wszystkim, co może go zabić — na przykład przed presją, jaką wywieramy na to, aby był czymś, czym nie jest.
Jednak wraz z decyzją o odrzuceniu wysokich osiągnięć i po prostu przeprowadzeniu eksperymentu, nagle presja na napisanie kolejnego Harry'ego Pottera znika i możemy pozwolić, aby wszystko, o czym myślimy, wpłynęło na tę pustą stronę.
Pozwolenie na pisanie bzdur odblokowuje kreatywność.
„Chodzi o usunięcie tego krytyka z drogi i zanurzenie się w strumieniu czystej kreatywności. Zrób to, a dobrze sobie radzisz. Sean Platt, Pisz, Publikuj, Powtarzaj
3. Aby rozwijać się w rzemiośle pisania, trzeba pisać
Badania, czytanie, myślenie lub „pozwalanie na przesiąkanie” to nie książka, która pisze. Są niezbędne w procesie pisania, ale nie są jedynymi elementami.
Wiedza i działanie to dwie różne rzeczy — to różnica między wiedzą a doświadczeniem. Można zdobyć wiedzę na temat jazdy, czytając książki, przeprowadzając wywiady z najlepszymi kierowcami i producentami samochodów oraz studiując powiązane statystyki.
Kiedy jednak wsiadają do samochodu, realia tego doświadczenia ożywają. Setki znaków drogowych, świateł, pieszych i migających reklam odciągają uwagę od tego, co wydawało się prostym zadaniem. Rodzi się zrozumienie.
Czasami perfekcjonizm jest tylko przykrywką dla prokrastynacji.
Sekret sukcesu w pisaniu
Oto on: W pewnym momencie każdy pisarz musi w końcu wykonać te trzy kroki: 1) Połóż tyłek na krześle. 2) Umieść palce na aparacie do pisania. 3) Napisz słowa.
Daj sobie na to pozwolenie i kto wie, jakie historie stworzysz?
Jakich strategii używasz, aby przezwyciężyć perfekcjonizm w pisaniu? Daj nam znać w komentarzach.
ĆWICZYĆ
Poświęć piętnaście minut na napisanie bardzo krótkiej, składającej się z 500 słów historii, którą wymyślisz na miejscu. Zanim zaczniesz, zdecyduj się pozwolić sobie na pisanie bzdur. Następnie podziel się swoim doświadczeniem (nie tym, co napisałeś) w komentarzach lub powiedz nam, w jaki sposób rada, aby „po prostu pisać”, była prawdziwa we własnym życiu. Pamiętaj, aby zostawić opinie i zachęty również innym pisarzom!