Cenne wspomnienia: Billy Graham (1918-2018)
Opublikowany: 2018-02-22Zawsze mówiłem złe rzeczy wokół Billy'ego Grahama.
Jeden z jego doradców powiedział mi nawet, że zostałem wybrany spośród garstki autorów do pomocy przy jego pamiętnikach, ponieważ najwyraźniej to ja nie przygotowałem odpowiedzi na najbardziej przewidywalne pytanie jego zespołu: co cię do tego kwalifikuje?
Wypaliłem: „Och, nikt się nie kwalifikuje! Wszystko, co każdy pisarz mógłby zrobić z takim przywilejem, to oddać sprawiedliwość historii tego człowieka”.
Większą część 13 miesięcy na początku lat 90. spędziłem podróżując do iz domu pana Grahama w Black Mountain w Północnej Karolinie oraz do jego pobliskich biur ministerstwa w Montreat. (Pomagałem mu w pisaniu autobiografii Just As I Am, obejmującej okres od narodzin do czasów Nixona).
Ale nawet moje pierwsze pytanie w wywiadzie było nie na miejscu: „Jakie to uczucie być tak dobrze znanym, tak popularnym, że setki tysięcy przychodzą słuchać, jak głosisz na stadionach na całym świecie?”
Wyglądał na zakłopotanego, jakby naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiał. Płakał cicho, gdy oglądaliśmy czarno-biały film przedstawiający jego krucjaty z lat 50., w tym masowe wydarzenia w Londynie, podczas których przemawiał do 120 000 osób na stadionie Wembley.
Zignorował moje pytanie i powiedział: „Po prostu módlmy się i dziękujmy Panu za to, co właśnie zobaczyliśmy”.
Kiedy naciskałem, pytając, czy przynajmniej nie docenia tego, jak obecne tłumy witają go gorącymi brawami, potrząsnął głową. „Uśmiecham się, ale wolę wykopać dół i wpełznąć do niego”.
Powiedziałem: „Ale oni ci tylko dziękują…”
Powiedział: „Księga Izajasza 42:8 mówi: „Ja jestem Pan, to jest moje imię; a Mojej chwały nie oddam innemu…”
Więcej głupich pytań
Pewnego razu, gdy odprowadzał mnie pod koniec dnia, jego sekretarka dogoniła nas i powiedziała: „Diane Sawyer dzwoni do ciebie”.
Powiedziałem: „Dla niego czy dla mnie?” Na szczęście uznała to za zabawne.
Innym razem zaproponował, żebyśmy wyjechali i pracowali w hotelu w Fort Lauderdale na Florydzie. Pewnego ranka poszedłem za nim do hotelowego zakładu fryzjerskiego, gdzie ściął włosy. Manikiurzystka pracująca w pobliżu nawiązała z nim rozmowę, pytając: „Więc czym się zajmujesz?”
Ze swoim niepowtarzalnym akcentem pan Graham powiedział: „Jestem kaznodzieją”.
Powiedziała: „Och, nie zależy mi tak bardzo na kaznodziejach. Z wyjątkiem Billy'ego Grahama, lubię go.
Powiedział: „Lubisz Billy'ego Grahama, prawda?”
"Ja robię. Naprawdę się od niego uczę”.
"Dziękuję. Jestem Billym Grahamem.
Zmarszczyła brwi. „Och, nawet nie wyglądasz jak on!”
Fryzjer wpadł jej w oko i bezgłośnie powiedział: „To naprawdę on”.
Powiedziała: „O mój Boże!”
A pan Graham powiedział: „Nie, ale ja pracuję dla Niego”.
Moje ostatnie nierozsądne pytania
Pewnego razu, kiedy jego sekretarka przerwała sesję, mówiąc mu: „Jest telefon, który będziesz chciał odebrać”, odczekałem kilka minut, aż wrócił.
Kiedy wrócił, próbując być zabawny, powiedziałem: „Więc czego chciał prezydent Clinton?”
Zbladł i powiedział: „Cóż, nie wolno mi nic powiedzieć”. I zmrużył oczy, patrząc na swoją sekretarkę.
Powiedziałem: „Och, ona nic nie powiedziała! Po prostu próbowałem być zabawny, ale nie byłem i przepraszam. Pokręcił tylko głową i uśmiechnął się.
Pod koniec mojego czasu spędzonego z panem Grahamem zastanawiałem się, czy mam wystarczającą wartość na wynos na pamiętnik. Taka książka nie może być po prostu o czymś; musi to mieć na celu coś.
Podczas naszej ostatniej sesji siedzieliśmy kolano w kolano naprzeciwko siebie w jego skromnym gabinecie. Moim celem było zobaczyć, co czytelnicy mogliby wywnioskować nie ze wszystkich doświadczeń, którymi cieszył się jako światowy przywódca chrześcijański, ale raczej z jego osobistego życia religijnego.
Ale jak zwykle źle podszedłem do tematu. Zacząłem: „Ludzie postrzegają cię jako duchowego przywódcę, wzór, prawie jak protestanckiego papieża…”
„O nie, nie powinni tego robić…”
„Ale tak jest. Wielu postrzega cię jako chrześcijańskiego przywódcę naszych czasów …
Pan Graham powiedział: „Naprawdę nie wolno im tego robić. Kiedy myślę o tym, ile razy zawiodłem Pana, czuję się tak nisko” i sięgnął ręką i położył ją płasko na podłodze.
Pomyślałem: Billy Graham zawiódł Pana?
Wciąż próbowałam zadać to pytanie, opierając się na tym, jak bardzo go szanowano. Nic by z tego nie miał.
Powiedziałem: „Cóż, powiedz mi tylko, jak utrzymujesz swoją duchową dyscyplinę”.
W końcu trafiłem na coś, o czym chciał rozmawiać. Pochylił się do przodu, wpatrując się we mnie tymi przeszywającymi niebieskimi oczami. „Biblia mówi nam, abyśmy modlili się nieustannie i badali Pismo Święte. I robię to.
Byłem oszołomiony. „Modlisz się bez przerwy?”
„Tak” — powiedział — „i mam każdą wolną chwilę, odkąd przyjąłem Chrystusa w wieku 16 lat. Modlę się teraz, kiedy z tobą rozmawiam, aby wszystko, co powiem, oddawało chwałę Chrystusowi”.
Ledwo mogłem mówić, ale wciąż zastanawiałem się, czy jest tu wartość na wynos. Czy postawił poprzeczkę tak wysoko, że nikt nie mógł go naśladować? Kiedy odzyskałem głos, powiedziałem: „Jaką formę przybiera twoje badanie Pisma Świętego?”
Pan Graham powiedział: „Gdziekolwiek jestem na świecie, w czyimś domu, moim domu, pokoju hotelowym, tutaj, w moim biurze, gdziekolwiek, zostawiam otwartą Biblię w miejscu, w którym ją zauważę w ciągu dnia. Za każdym razem, gdy go widzę, zatrzymuję się i czytam werset lub dwa, rozdział lub dwa albo przez godzinę lub dwie. I to nie jest do przygotowania kazania; to tylko dla mojego własnego duchowego pokarmu”.
Teraz dokądś zmierzaliśmy. Każdy pragnie codziennego życia religijnego, nawet jeśli nie może modlić się bez przerwy. Powiedziałem: „Jak wrócisz do tego, jeśli przegapisz dzień lub dwa?”
Przekrzywił głowę i zmrużył oczy. „Chyba nigdy tego nie robiłem”.
„Nigdy nie tęsknisz?”
„Nie, powiedziałem, że to pokarm dla mojego życia duchowego i nie chcę przegapić posiłku”.
Na ramieniu, na rogu biurka, leżała otwarta Biblia, tak jak powiedział.
Postscriptum
Wiele lat później, kiedy prowadziłem konferencję pisarzy w The Billy Graham Cove, otrzymałem wiadomość, że pan Graham chciałby, abyśmy wraz z żoną Dianną odwiedzili go w jego domu. Znaleźliśmy go przykutego do łóżka, dochodzącego do siebie po złamanym biodrze. I opowiedział nam taką historię:
Powiedział, że lekarz odwiedził go tego ranka, aby zrobić mu zastrzyk bezpośrednio w kość biodrową. „Powiedział mi, że to będzie dość bolesne, więc powinienem spróbować wyobrazić sobie siebie gdziekolwiek, ale nie tutaj, może w jakimś Shangri La”. Dianna i ja myśleliśmy, że powie, że skupił się na niebie.
Ale powiedział: „Powiedziałem temu lekarzowi:„ Nie ma miejsca, w którym wolałbym być, niż właśnie tutaj teraz ”. A lekarz powiedział: „Dlaczego, Billy? Mówiłem ci, że to naprawdę będzie bolało. I powiedziałam: „Zawsze chcę być w centrum woli Bożej, a jeśli On ma mnie dzisiaj w tym miejscu, to właśnie tam chcę być”.